sobota, 31 sierpnia 2013

Feta w matrasie



Dzisiaj feta w matrasie (między innymi). Będzie mnóstwo pisarzy (pisarzyków). Ponad trzydziestu. A potem jeszcze dziesięć dni ciężkiej pracy. I koniec. I odpoczynek, a potem Praga. Ale nie wolno zapominać o pisaniu. Czyta się Tokarczuk. "Gra na wielu bębenkach" jest przeze mnie czytana, przez moją osobę. Co z połowem? Nikt nie wie i nikt się nie odzywa. Boże, a ja przecież piszę! Wie to ktoś!?

środa, 12 czerwca 2013

Feszyn fe, a fee

Wydaje mi się, że żyje na różne dziwne sposoby, ale powyższy i cały ten tutaj jest jednym z najgorszych moich pomysłów. Jeśli ktoś się dowie ze znajomych to będzie, jak to mówią potocznie (a może to norma?), SIARA. Ale nie bójmy się uderzyć czołem przed naszą głupot(k)ą. Zacznijmy od początku. Nazywam się... nie, nie, nie! Przecież zakładam brak odbiorców, więc na co to wszystko? Jeśli ktoś się dorwie tych słów i zdjęć, uwięzi je, to na litość boską! - nic mu nie dam za to... Ale mnie uwolni pewnie od czegoś, ale nie od hańby znów. No przejdźmy do tego, jak to jest być blogerką.
Uwaga wyliczam - kurteczka jest z ZARY (ajć!), ale tak naprawdę kupiona w zakładce vintage na decoobazaar.com, sukienka jest z Vero Moda (nie wiem czy to się odmienia, kiepska ze mnie polonistka - ach, wygadałam się!), buciki są kupione w Anglii w deichmannie. Nie, nie różnią się wcale od tych naszych. Okulary pochodzą z clarisse czy jak to się nazywa to już szczerze nie pamiętam (za wszystko serdecznie żałuję, postanawiam ble, ble...). Będą wszechobecne, ponieważ jestem słabo widząca. Na razie przygoda z soczewkami ze względów zdrowotnych skończona. Odezwała się nuta melancholii zza grobu, odmówmy za nią Wieczne odpoczywanie...
Wstawiam dalsze zdjęcia można podziwiać, cieszyć się moją słabością i pewną dozą infantylności. A może ja po prostu chciałabym czasem otępieć? Jest to jakaś myśl. Dzisiaj zmęczenie bierze góry, ja zostaję pod nim. Stąd  - dobranoc.




Aha, zapomniałam dodać o świetnej jakości zdjęć mojego kalkulatora, żartobliwie nazwanego telefonem. Spodziewajcie się następnym razem podobnie słitaśśśśnych zdjęć. Czuję już, jak się kochamy. Chociaż podobno tu ma nikogo nie być. Ach!!!